O salonie Deotymy
Z książki Janiny Kulczyckiej-Saloni pod tytułem Życie literackie Warszawy w latach 1864-1892:
Salon Deotymy miał wielu paszkwilantów i tylko jednego wiernego obrońcę, Aleksandra Kraushara, który bohatersko przeciwstawiał się zarówno tym, którzy po prostu bawili się kosztem “królowej ideału”, jak tym, którzy wysuwali przeciwko niej zarzuty natury moralnej. Do tych ostatnich należał sceptyk i mizantrop Felicjan Faleński, zarzucił on wieszczce interesowność materialną, a nawet pewnego typu kolaborację z władzami rosyjskimi. Sądy te, sformułowane w listach do Estreichera i we wspomnieniach, ujawnione zostały dopiero po śmierci obojga: i potępianej, i potępiającego, niemniej są wyrazem opinii literackiej Warszawy o osobie Deotymy:
Swoją drogą, Deotymę wraz z całym jej dzisiejszym otoczeniem (mającym wszystkie formy dworu panującego) można by pokazywać za pieniądze; dzieją się tu rzeczy tak śmieszne, że za kilka lat nikt im wiary nie da, ale dużo by o tym mówić i nawet miejsca by nie starczyło. Poprzestanę na tym, co najświeższe. Wiesz zapewne, że tak zwana wieszczka polska (która mówiąc nawiasem nie odzywa się inaczej jak po francusku) urządziła u siebie publiczne czytanie Wandy (drukowanej już w części w “Bibliotece Warszawskiej”). Że ten poemat dramatyczny ma pięć aktów, trwało to tedy przez pięć sobót (nawet podobno sześć licząc z prologiem). Po czym Odyniec ze Skimborowiczem ułożyli petycję (do której zbierali po mieście podpisy), mającą na celu uprosić poetkę, żeby raz jeszcze powtórzyła czytanie, co też na nowo praktykuje się z tym samym, co wprzódy podziwem. Jednocześnie zbierana jest składka na podarek dla niej dziękczynny, mający wartość rubli srebrem tysiąc; powiadają, że to ma być świecznik srebrny siedmioramienny. Zbytek ten dałby się jeszcze od biedy usprawiedliwić, gdyby był przynajmniej niespodzianką; ale nie, mająca być dobrowolnie obdarowaną wie dokładnie o postępie składki i nic się jej nie sprzeciwia, a przecież procent od tej sumy już by opędził wpis roczny dla biednego studenta.
Dalej dodaje jeszcze Faleński, że to “wszystko nie żartem powiada, ale notuje na serio jako ciekawy objaw zbiorowego obłędu pewnej części ludzi”.
16 II 2014 #Janina Kulczycka-Saloni #Felicjan Falenski #Deotyma